piątek, 28 czerwca 2013

NIEMIECKI ORDUNG I STRYCHOWE ZNALEZISKA

Przy okazji prezentowania odnowionego albumu zachęcałam wszystkich do zabawienia się w 'strychowych poszukiwaczy skarbów'..nie bez kozery o tym przypominam.. Otóż początkiem maja w jednym z przechowywanych na strychu kartonów przywiezionych ze starego mieszkania babci udało mi się wyszperać przedwojenny, poniemiecki organizer na dokumenty do pary z równie leciwym notesem na adresy.. 


















Niestety .. stan obu strychowych 'wykopalisk' był iście opłakany... Przed laty śp. dziadzio z notesu raczył zrobić sobie brudnopis.. Natomiast organizer służył babci jako teczka na rachunki i inne tym podobne szpargały... nic więc dziwnego że z biegiem czasu wszystko zdążyło się zniszczyć, podrzeć i pozaginać... Na domiar złego babunia- 'renowator-amator' (o zgrozo!!), nie dość, że 'ozdobiła' tytułową stronę różnokolorowymi zapiskami, to jeszcze podjęła próbę 'ratowania' organizera najpierw klejąc go plastrem, a następnie przebijając na wylot i związując sznurowadłem... 

Oj miałam ja z tym 'twardy orzech do zgryzienia', ponieważ usuwanie babcinych ingerencji było dużo bardziej skomplikowane niż sama reperacja.. W końcu po wielu trudach udało mi się rozebrać organizer na części pierwsze, usunąć klej po plastrach (co wcale nie było łatwe), odnowić bardzo zniszczone poszczególne strony-koperty, załatać dziury, odnowić okładkę i złożyć wszystko do kupy jak należy.. Niestety.. pozostał problem popisanego bez ładu i składu odwrotu okładki...Mimo usilnych starań nie udało mi się w żaden sposób wywabić z papieru śladów długopisu i flamastrów..Wpadłam wiec na pomysł zeskanowania zapisanej strony, oczyszczenia jej w programie graficznym, wydrukowania, i tymże wydrukiem zaklejenia tego co babcia zapisała.. ale co łatwo powiedzieć, dużo trudniej zrobić... Problemem okazał się papier...Zwykła kartka z drukarki nie wchodziła w grę.. zbyt nowa, zbyt biała i zbyt gładka... potrzebowałam autentycznie starego papieru..udało mi się to połowicznie.. cóż.. organizer jest przedwojenny, papier, który wyszperałam może mieć jakieś 30, w porywach do 40 lat.. i nie jest idealnie dopasowany.. ale na pewno wygląda to dużo lepiej niż gdybym użyła współczesnej kartki  
Tak wiec mogłam uznać reperację pierwszego ze znalezisk za zakończoną  











Z notesem też wcale nie było łatwo.. na niektórych stronach znalazłam bardzo stare, pisane atramentem poniemieckie zapiski.. postanowiłam je więc zostawić.. natomiast wszystkich dziadkowych notatek(pisanych głównie na zielono)trzeba było się pozbyć.. Tam gdzie dziadzio wspaniałomyślnie użył kredki czy ołówka zdołałam doczyścić kartki.. natomiast długopis i flamastry żadną siłą się wywabić nie dały.. więc trzeba było zapisane kartki usunąć .. przy czym zaznaczam, ze zwykłe ich wyrwanie nie wchodziło w grę.. nie chciałam przecież naruszyć 'konstrukcji' notesu.. wiec pozostało ich mozolne wycinanie i podklejanie od grzbietowej strony.. Na koniec zostało mi odnowienie zniszczonej okładki i.. po latach strychowej poniewierki notes wrócił 'na salony'  







Nie jest żadną tajemnicą, że bujający w obłokach bałaganiarze nie najlepiej radzą sobie z niemieckim porządkiem i rachunkami, więc.. moja blogowa 'maskotka' nie jest tu chyba odosobnionym przypadkiem..cóż.. mam nauczkę.. następnym razem chyba sama uporządkuję dokumenty.. 








3 komentarze:

  1. Jak o tym czytać, to renowacja wydaje się taka prosta.... a musiało cie to kosztować sporo trudu;) W każdym razie warto było, bo wyszło rewelacyjnie... Cierpliwość i mozolne wycinanie i podklejanie stron opłaciły się.... stare przedmioty wróciły do łask;)Miałaś świetny pomysł z tym wydrukiem strony na starszym papierze;)

    P.S. Ostatnie zdjęcie kapitalne;) :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki :* No wiesz.. proste wydaje się wszystko, dopóki się tego nie spróbuje ;).. a co do wydruku.. to już Ty dobrze wiesz ilu improwizacji i niekonwencjonalnych zastosowań różnych rzeczy wymaga realizacja niektórych pomysłów ;)

      Usuń
  2. Ulta58 :

    Stare rodzinne pamiątki inspirują mnie od dawna,szkoda ,że nasi przodkowie nie pomyśleli o przyszłym pokoleniu i wiele rzeczy przepadło bezpowrotnie.Przekonałam się o tym szukając swoich korzeni.Dalej szukam.Świetne zdjęcia.

    Weronika :

    Na moje szczęście moi rodzice są równie sentymentalni jak ja, przez co wiele rodzinnych pamiątek udało się uratować.. niestety dziadkowie bardzo często ich nie szanowali.. i dziś trzeba się solidnie napracować, żeby znów mogły cieszyć oczy ..

    OdpowiedzUsuń