piątek, 23 sierpnia 2013

O chłopaku we fraku ;)

Jakiś czas temu przemierzając wzdłuż i w szerz pobliski targ staroci natrafiłam na dość osobliwe lalkowe znalezisko... Lalka, a raczej lalek urodą swą nie grzeszył.. i właśnie z tego powodu zdecydowałam się zabrać go ze sobą.. poza tym w swej tandetnej brzydocie wyglądał mi jakoś znajomo, choć prawdę pisząc na pierwszy rzut oka przypominał swoistą krzyżówkę uśmiechniętego Hitlera z małorolnym chłopkiem w sfatygowanym kapelusie ;)



Tu przychodzi na myśl refleksja "co producent miał na myśli??"  w końcu doznałam 'olśnienia' biorąc poprawkę na to, że Panowie Chińczykowie nie zawsze właściwie interpretują znaczenia słowa 'podobieństwo'... Przecież ten lalek to Chaplin! ;) Nie ważne, że Paskud z Charliego miał tylko rozczłapane buciory i frak .. od czego jest wyobraźnia ;)




W oparciu o znalezione w sieci zdjęcia postanowiłam z targowej szkarady  zrobić  własną podobiznę Chaplina... i tu konieczne było zdarcie z lalkowej głowy nieudolnej malatury ( słowa 'zdarcie' użyłam nie bez kozery.. demakijażu dokonałam przy użyciu polerki ), a następnie pomalowanie jej po swojemu z względnie możliwym zachowaniem podobieństwa.. Następnie  konieczne było sfabrykowanie nieodłącznych gadżetów  kultowego Charliego.. Melonik ufilcowałam z czesanki, a laskę zrobiłam z kawałka drutu.. na koniec dorobiłam jeszcze stojak, w prawą dłoń (w obu rękach lalka Chińczycy wywiercili wielkie dziurska) wcisnęłam mu chusteczkę i... wreszcie mamy Chaplina jak ta lala ;)






Odzienie nowego lokatora bardzo zainteresowało mojego blogowego Maskotka.. jako że zawsze preferował raczej niechlujny styl, frak był dla niego nie lada ciekawostką... to też postanowiłam sprawić mu małą niespodziankę, kiedy zupełnym przypadkiem w jednym z ulubionych lumpeksów natrafiłam na miniaturowych rozmiarów  galowe ubranko ;)
















czwartek, 8 sierpnia 2013

Dziś będzie o wyplataniu ;)


Pokolenie dzisiejszych trzydziestolatków na pewno pamięta modne w latach 90, wyplatane na każdej szkolnej przerwie tzw. 'bransoletki przyjaźni' (inna nazwa z jaką się spotkałam to 'meksykanki'). Nosili je wówczas niemal wszyscy, nie byłam więc odosobnionym przypadkiem, obwieszonym po łokcie szaleńczo pstrokatymi plecionkami ;) Do tego jako kreatywna osóbka w czasach świetności mulinowych ozdób prowadziłam swoistą 'manufakturę' wyplatając je w hurtowych niemal ilościach, we wszystkich możliwych wzorach i kolorach...a że z natury jestem chomikiem.. część z nich przetrwała do dziś schowana w wiklinowym koszyku, który... no właśnie.. wpadł ostatnio w porcelanowe łapki moich blogowych maskotek...







Oprócz pokaźnego zbioru bransoletek, w koszyku uchowało się też kilka schematów ich wiązania... co nie umknęło uwadze maskotek, które swemu znalezisku zaczęły się bardzo wnikliwie przyglądać kombinując jak to 'działa'..




Jak sama nazwa wskazuje bransoletki z założenia miały być symbolem przyjaźni.. to też nie obyło się bez uroczystego zawiązania na nadgarstku Briana pstrokatej plecionki, która do czarnej koszuli jakoś żadną siłą nie pasowała.. jednak, jako że o gustach się nie dyskutuje... pozwólmy mu ją zachować pomimo chichotów Lany...








Jednym wnikliwe przestudiowanie schematu pomogło, innym nie koniecznie.. Podczas gdy czerwonowłosa Lana stosując się do instrukcji wysupłała całkiem zgrabną bransoletkę... jej kolega narobił tylko bałaganu, co idealnie dowodzi, że chyba nie każdy ma predyspozycje do 'robótek zręcznych' ;)




A to już prezentacja tego co przed laty osobiście wysupłała autorka bloga ;) Większość z tych wzorków wymyślałam na poczekaniu nudząc się jak mops podczas niejednej szkolnej lekcji ;) Inne pochodzą z książki, którą przed laty sprezentowała mi mama, a która z biegiem lat zaginęła bez wieści, jeszcze inne to patenty innych bransoletkowych dziergaczek pozyskane drogą wymiany...

Ale.. ale.. to jeszcze nie koniec wpisu ;) Jako że maskotkom wyplatanie weszło chyba w.. porcelanę..  postanowiłam trochę się nimi wysłużyć przy naprawie uszkodzonej rafii w starym gazetniku ;)







Tego typu ubytki są dość częstym problemem.. Delikatna rafia z biegiem czasu ulega mechanicznym uszkodzeniom i ozdabiane nią meble niejednokrotnie lądują na śmietniku, podczas gdy ubytki można bardzo łatwo załatać domowymi sposobami ;) Wystarczy tylko trochę cierpliwości, kilka przyborów i odrobina manualnych zdolności...







I voila! po dziurze ani śladu ;) Gazetnik może wracać do salonu, a maskotkom należy się chwila odpoczynku, bo nawet im upały dają się już solidnie we znaki ;)